Od jakiegoś czasu miałam w głowie zamysł, żeby stworzyć taki domowy jadłospis. Na tydzień/dwa. Podpatrzyłam to na lodówce w filmie u Uli Pedantuli i zbierałam się do tego dłuższą chwilę. Dlaczego tak długo z tym zwlekałam? 1. Jestem wybredna co do jedzenia, jest dużo rzeczy, których nie lubię jeść. 2. Nie wyobrażałam sobie planować drugiego śniadania na tydzień do przodu z myślą: a co, jak nie będę miała na to ochoty? 3. Ile trzeba mieć w domu jedzenia, żeby nie jeść tego samego codziennie? Jakie to są koszta? Ostatnio jednak trochę zmusiła mnie do tego sytuacja. Mieliśmy gorszy finansowo miesiąc i jego końcówka była delikatnie mówiąc ciężka, więc trochę z musu trochę z chęci wzięłam się za jadłospis "do wypłaty". Jak się do tego zabrałam? Przede wszystkim zgarnęłam swój bullet journal, w którym mam rozpisany swój i Damiana grafik pracy. Nie pracujemy zawsze w te same dni, ja pracuję po 11h, Damian po 8. To też dużo zmienia w jadłospisie, bo ja do pracy zabiera
you won't be stopping me, it's my life