Od jakiegoś czasu miałam w głowie zamysł, żeby stworzyć taki domowy jadłospis. Na tydzień/dwa. Podpatrzyłam to na lodówce w filmie u Uli Pedantuli i zbierałam się do tego dłuższą chwilę.
2. Nie wyobrażałam sobie planować drugiego śniadania na tydzień do przodu z myślą: a co, jak nie będę miała na to ochoty?
3. Ile trzeba mieć w domu jedzenia, żeby nie jeść tego samego codziennie? Jakie to są koszta?
Ostatnio jednak trochę zmusiła mnie do tego sytuacja. Mieliśmy gorszy finansowo miesiąc i jego końcówka była delikatnie mówiąc ciężka, więc trochę z musu trochę z chęci wzięłam się za jadłospis "do wypłaty". Jak się do tego zabrałam?
Przede wszystkim zgarnęłam swój bullet journal, w którym mam rozpisany swój i Damiana grafik pracy. Nie pracujemy zawsze w te same dni, ja pracuję po 11h, Damian po 8. To też dużo zmienia w jadłospisie, bo ja do pracy zabieram drugie śniadanie, obiad i podwieczorek, a Damian w tym czasie po pracy też musi coś jeść :D
Rozpisałam 11 dni, które wtedy nam zostało do wypłaty, podzieliłam każdy dzień na dany posiłek. I jazda! Co wzięłam pod uwagę?
I zaczęłam.
Pokażę Wam taki przykładowy, który jak widzicie jest na obecne kilka dni.
Dlaczego tak długo z tym zwlekałam?
1. Jestem wybredna co do jedzenia, jest dużo rzeczy, których nie lubię jeść.2. Nie wyobrażałam sobie planować drugiego śniadania na tydzień do przodu z myślą: a co, jak nie będę miała na to ochoty?
3. Ile trzeba mieć w domu jedzenia, żeby nie jeść tego samego codziennie? Jakie to są koszta?
Ostatnio jednak trochę zmusiła mnie do tego sytuacja. Mieliśmy gorszy finansowo miesiąc i jego końcówka była delikatnie mówiąc ciężka, więc trochę z musu trochę z chęci wzięłam się za jadłospis "do wypłaty". Jak się do tego zabrałam?
Przede wszystkim zgarnęłam swój bullet journal, w którym mam rozpisany swój i Damiana grafik pracy. Nie pracujemy zawsze w te same dni, ja pracuję po 11h, Damian po 8. To też dużo zmienia w jadłospisie, bo ja do pracy zabieram drugie śniadanie, obiad i podwieczorek, a Damian w tym czasie po pracy też musi coś jeść :D
Rozpisałam 11 dni, które wtedy nam zostało do wypłaty, podzieliłam każdy dzień na dany posiłek. I jazda! Co wzięłam pod uwagę?
- Zastanowiłam się, co najczęściej jemy na śniadanie albo co powinniśmy jeść częściej.
- Według tego, jak pracujemy danego dnia rozpisywałam obiady w ten sposób, by były na dwa dni lub na dzień plus żebyśmy mogli zabrać do pracy.
- Sprawdziłam, co mam w lodówce, szafkach, zamrażarce - chciałam zdecydowaną większość zużyć.
- Przemyślałam, co lubimy jeść na resztę posiłków.
I zaczęłam.
Pokażę Wam taki przykładowy, który jak widzicie jest na obecne kilka dni.
Jak widzicie to menu jest bardzo hm... Ograniczone? :) Ale biorąc pod uwagę budżet jaki mieliśmy na te dni to i tak jest mega kreatywnie i różnorodnie :D
A najlepsze jest to, że podjęliśmy decyzję, że robienie jadłospisu i robienie pod niego zakupów tak nam odpowiada, że kontynuujemy to mimo wypłat! :D To tak ułatwia życie, nie trzeba stać rano przed lodówką i się zastanawiać na co ma się ochotę :)
A Wy? Robicie takie jadłospisy? Może kiedyś je robiliście?
Dajcie znać, co sądzicie na ten temat! :)
Komentarze
Prześlij komentarz