Przejdź do głównej zawartości

#88 Zjawiska paranormalne vol.1

Hej wszystkim. Bardzo długo mnie tutaj nie było, ale mam masę wersji roboczych postów pozapisywanych... No cóż, bywa i tak.
Dziś zapraszam Was na obiecane na Instagramie moje historie związane ze zjawiskami paranormalnymi.
Najpierw mały wstęp.

Odkąd pamiętam interesowałam się tematyką zjawisk paranormalnych. Jako dziecko bałam się ich panicznie, teraz boję się bardziej ale z większą dozą rozsądku.
Ważne punkty:
1. Wierzę w zjawiska paranormalne. Zdarzały mi się tak często, że ciężko byłoby mi w nie nie wierzyć.
2. Staram się ich nigdy nie bać. To coś, czego nauczyła mnie prababcia. 
3. W mojej rodzinie z tego co wiem sporo ludzi doświadczało różnych "dziwnych" rzeczy.

Na dziś przygotowałam dla Was historię, w którą sama nie do końca dowierzam jak sobie ją przypominam, natomiast stety/niestety jest prawdziwa.

Odkąd pamiętam co roku w nocy z 5 na 6 lub z 6 na 7 marca działy się dziwne rzeczy. Budziłam się w środku nocy z taką dawką adrenaliny że nie potrafiłam zasnąć przez kolejne kilka godzin. Budziłam się z przeświadczeniem, że coś jest nie tak. Nasłuchiwałam. Najczęściej nic się nie działo - albo po prostu tego nie słyszałam. Jednak kilka razy coś się stało i pamiętam to jak dziś.
Kiedy miałam może 10 lat obudziłam się w nocy znów z tym dziwnym przeświadczeniem, że coś nie gra. Małe info - spałam wtedy na górnej części łóżka piętrowego, ze stopami wciśniętymi między szczebelki - do tej pory śpię ze stopami poza łóżkiem. 
Wyobraźcie sobie mój atak paniki, kiedy obudziło mnie... Łaskotanie w stopy. Do tej pory mam jakąś dziwną traumę i nawet jak śpię ze stopami poza łóżkiem to obwiniętymi kocem. Meh...
Tego typu sytuacji było kilka. Coś nagle w nocy stukało a nie miało prawa. Takie tam. 
Jednej nocy jednak było inaczej. Wtedy mieszkaliśmy już w mieszkaniu w bloku i miałam cichą nadzieję, że to coś lub ktoś było związane z tamtym domem. Jednak nie. 
Przyzwyczajona do myśli, że co roku coś się dzieje domyślałam się, że obudzę się w środku nocy z paniką. Tak też stało się wtedy. I teraz dochodzimy do głównej części historii, gdzie zaznaczę tylko - do tej pory nie wiem, czy to się stało naprawdę, czy mi się śniło. Przeraża do dziś. Przyjmijmy wersję, że było to naprawdę - łatwiej mi będzie to opisać.
Budzę się. Panika. Coś nie tak. Nasłuchuję.
Słyszę zgrzyt przekręcanego klucza w zamku. Jak?! Kto?! Co jest?! Nasłuchuję dalej. Słyszę ewidentnie - wiecie, jak już gdzieś mieszkacie dłuższy czas to ogarniacie kto jak chodzi, kto gdzie stawia buty itp. - ktoś zdejmuje buty, przekręca zamek, stoi chwilę bez ruchu. Podchodzi do drzwi od pokoju mojego brata (mieliśmy każdy swój pokój, drzwi na noc mieliśmy zamykane, jakiś odruch prywatności chyba), potem do pokoju moich rodziców. Uświadamiam sobie, że zaraz podejdzie do moich a ja nie śpię. Dla konkretów - drzwi od tych pokoi były takie wiecie, PRL, z pogiętej szyby (nie wiem jak to się profesjonalnie nazywa), że widzicie że ktoś za nimi stoi ale za bardzo kształtu to już nie.
I widzę.

Ktoś stoi za moimi drzwiami i widzę jak się do nich nachyla, jakby żeby przez nie spojrzeć.
Do tej pory wspomnienie tego powoduje we mnie trzęsienie rąk.

Nagle się cofa, zakłada buty, przekręca zamek, wychodzi.
A ja zasypiam jak za pomocą magicznej różdżki.

Słuchajcie. Ja naprawdę wiem jak to brzmi. I dlatego zaznaczyłam - to mogło mi się śnić. Ale nawet jeśli - creepy af. 


A teraz najdziwniejsza chyba rzecz. Istnieje ponoć coś takiego jak numerologia. Kompletnie się na tym nie znam, ale. 

1 listopada jak co roku poszliśmy na cmentarze. Byliśmy na grobie rodziców mojego taty. I w tym momencie - jakby mi ktoś reflektorem zaświecił. Patrzę na datę śmierci dziadka.
6.03.1995r.

...
...
...
?!

Że co?! Nagle się poczułam jakby puzzle się ułożyły. 
Urodziłam się 28.12.1995r. Ponoć 2 tygodnie po terminie. Czyli powinnam była się urodzić 14.12.1995r. - 9 miesięcy = 14.03.1995r.
Głupota? Być może. Nie twierdzę, że nie.

Hit. 
Olśniło mnie wtedy, że nikt mi nigdy nie powiedział nie wspomniał ani nic na temat śmierci dziadka. Wiecie, czasem rodzice opowiadają jakąś tam historię w ramach wspominania zmarłych.
Zapytałam.

I zrozumiałam chyba, dlaczego dziadek co roku mnie odwiedzał.


Od tamtej pory - przestał. Chyba po prostu chciał, żebym wiedziała. 
Tak przynajmniej sobie to tłumaczę, bo innego rozwiązania nie widzę.
Dziadku, nie znałam Cię, ale mam nadzieję, że jest Ci dobrze tam, gdzie jesteś.

Komentarze

  1. W dzień śmierci Twojego dziadka byliśmy w kinie na Brzdacu w opałach. Wtedy chyba jeszcze nie wiedziałam, że jestem w ciąży...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

#34 It's a beautiful lie.

Siemaneczko! :) Jak zwykle przepraszam za tak długą przerwę w blogowaniu.. Tym razem przyczynił się do tego brak internetu :/ Na szczęście już wróciłam, ale po kolei. Ostatni miesiąc... Cóż. Był i jest dość ciężki dla mojej psychiki. Doszło mi trochę stresów, których niestety sama sobie dołożyłam. Nawarzyłam piwa, więc teraz muszę je pić. U mnie takie picie piwa trochę trwa... Więc chcąc nie chcąc o naprawdę dobry humor u mnie ostatnio ciężko ;) O czym dzisiaj? O ściemie. Kilka sytuacji, które się ostatnio wydarzyły dały mi trochę do myślenia. Sytuacje, które sama stworzyłam bądź które stworzył ktoś mi bliski i które... zabolały dużo bardziej, niż powinny. Jak wiecie (a przynajmniej powinniście) nie przejmuję się opinią i działaniem innych. Jednak kiedy jest mi to osoba bliska stanę na głowie, żeby nie popełniła błędu, który sama popełniłam... Nie wiem, czy to dobrze czy źle, ale tak już mam. Bliscy są dla mnie ważniejsi ode mnie.  Siedzę teraz i zastanawiam się, czy moje postę...

#11 Personalnie.

Cześć! Dzisiaj ciekawy zbieg okoliczności, ale to zaraz samo się wyjaśni :) Ten post będzie totalnie osobisty, więc mogę mieć tylko nadzieję, że nikt nie odbierze tego w sposób, w który nie powinien. Let's get it started! Dokładnie 6 lat temu odbył się mój pierwszy koncert zespołu, którego fanką (jak ja nienawidzę tego słowa, ale jakiego innego tu użyć? pomysły w komentarzach ;)) jestem do dziś i na pewno będę jeszcze długo. O kim mowa? Oczywiście o Afromental, którzy w tym roku mają swoje 11-lecie istnienia (11 post - 11 lat, to nie było celowe, właśnie sobie to uświadomiłam:P). Czy wtedy spodziewałam się jak bardzo będą mieli wpływ na moje życie? Oczywiście, że nie. Ale wszystko po kolei. Słuchać Afromental zaczęłam... No właśnie, to jest dobre pytanie, bo nie wiem przez co/kogo. Pamiętam jedynie, że w wakacje 2009 roku już stali się tym, czego słuchałam najczęściej (czytaj - cały czas). Siłą rzeczy więc kiedy dostałam w prezencie dwupak płyt "The Breakthru" i "P...

#15 Podsumowanie miesiąca.

Hej wszystkim! :) Jak Wam mija Halloween? :> Ja w zasadzie nie obchodzę tego dnia jakoś szczególnie, ale biorąc pod uwagę, że jutro mam wolne to dziś oglądam filmy (zdecydowanie halloween'owe, ale ja innych nie oglądam). Na pierwszy ogień poszedł 'Sinister'. Polecam jeśli lubicie dobre horrory :) Ale nie o tym dziś! W związku z tym, że dziś mamy ostatni dzień października nadszedł czas na małe podsumowanie. 1. Czego nauczyłam się w tym miesiącu? *że nigdy to, co sami przeżywamy, nie jest najgorszym ze wszystkich. Wiecie co mam na myśli. Rozmawiamy z kimś, mówimy jak to u nas chujowo bo to, bo tamto, bo ten zrobił to, tamta powiedziała tamto. I nagle okazuje się, że nasz rozmówca przechodzi teraz przez coś podobnego ale w dużo gorszym wydaniu, że ma za sobą wydarzenia, o których Ty czy ja słyszeliśmy jedynie w telewizyjnych wiadomościach... Nagle uświadamiamy sobie, że nasze 'problemy' i 'przeżycia' są totalnie niczym w porównaniu do tego co przeżył/prz...