Znacie tę sytuację, kiedy poznajecie kogoś i po zaledwie kilku godzinach/dniach znajomości czujecie się tak swobodnie w towarzystwie tej osoby jak wśród "swoich"? :)
Właśnie to genialne uczucie towarzyszyło mi przez cały weekend.
I ta osoba wie, że to będzie post o i do niej :)
A teraz niech pierwszy podniesie rękę ten, kto nie przeżył tego w swoim dzieciństwie:
I w tym momencie Twoje wszelkie chęci do pomocy znikały jak bańka mydlana.
Ale za 5 minut słyszysz:
I wtedy dopada Cię poczucie winy. Że nic nie potrafisz zrobić dobrze, że jesteś bezużyteczny, beznadziejny.
Tylko... Czy warto tak myśleć? Czy na serio jest powód, by tak uważać?
Przecież jakim problemem byłoby rozsypanie przez Ciebie łyżki mąki z opakowania? Żadnym, wystarczyłoby wziąć odkurzacz/zmiotkę i po problemie. A zawsze byłaby jakaś śmieszna historia z dzieciństwa do opowiedzenia Twoim znajomym w przyszłości...
No... Tak, tylko jak masz nauczyć się tej odpowiedzialności, skoro nikt Cię do niej nie dopuszcza? I w takiej sytuacji to Ty czujesz się winny/a, że chcesz "zostawić" rodziców. Nawet jeśli masz 18 czy 25 lat, kiedyś trzeba się usamodzielnić...
To jest coś, czego nauczyłam się w swoim życiu - ucz się na swoich błędach, nie cudzych. Nikt za Ciebie życia nie przeżyje. Ty i tylko Ty możesz decydować więc o tym, jak będzie ono wyglądało.
Ale z drugiej strony... Rozumiesz rodziców. Martwią się, jesteś ich dzieckiem. Dlatego masz wyrzuty sumienia.
Pamiętaj, to Twoje życie i nikt nie może za Ciebie wiecznie podejmować decyzji. Kiedyś trzeba podjąć tę decyzję, wziąć życie w swoje ręce i uświadomić rodzicom, że nie jesteś już bobasem. Podziękować za troskę, ale dać konkretnie do zrozumienia, że na Ciebie już czas i powinieneś sam podjąć decyzję o tym, kim będziesz w przyszłości. Kim jesteś teraz. Nie pozwól, by jakakolwiek negatywna sytuacja/opinia wpłynęła na Twoje życie. Zadaj sobie pytanie - czy za 5 lat będzie miało znaczenie to, czym teraz aż tak się przejmuję? Gwarantuję Ci, że w 99% przypadków nie będzie miało najmniejszego :)
I z tym cytatem Was dziś zostawię :) Podzielcie się przemyśleniami na ten temat w komentarzach, jeśli macie ochotę :)
Właśnie to genialne uczucie towarzyszyło mi przez cały weekend.
I ta osoba wie, że to będzie post o i do niej :)
A teraz niech pierwszy podniesie rękę ten, kto nie przeżył tego w swoim dzieciństwie:
- Mamo, może pomogę Ci z gotowaniem?
- Nie! Tylko składniki zmarnujesz!
I w tym momencie Twoje wszelkie chęci do pomocy znikały jak bańka mydlana.
Ale za 5 minut słyszysz:
- Nikt mi w tym domu nie pomaga!
I wtedy dopada Cię poczucie winy. Że nic nie potrafisz zrobić dobrze, że jesteś bezużyteczny, beznadziejny.
Tylko... Czy warto tak myśleć? Czy na serio jest powód, by tak uważać?
Przecież jakim problemem byłoby rozsypanie przez Ciebie łyżki mąki z opakowania? Żadnym, wystarczyłoby wziąć odkurzacz/zmiotkę i po problemie. A zawsze byłaby jakaś śmieszna historia z dzieciństwa do opowiedzenia Twoim znajomym w przyszłości...
-Mamo, chcę się wyprowadzić.
- Ale co powiedzą Kowalscy?! Że ledwo po liceum i już się wyprowadzasz? Rodziców chcesz zostawić? Co zrobiliśmy nie tak?! Jak Ty to sobie wyobrażasz?! Z czego rachunki zapłacisz? Za co będziesz jeść? Nie zdajesz sobie sprawy jaka to odpowiedzialność!
No... Tak, tylko jak masz nauczyć się tej odpowiedzialności, skoro nikt Cię do niej nie dopuszcza? I w takiej sytuacji to Ty czujesz się winny/a, że chcesz "zostawić" rodziców. Nawet jeśli masz 18 czy 25 lat, kiedyś trzeba się usamodzielnić...
To jest coś, czego nauczyłam się w swoim życiu - ucz się na swoich błędach, nie cudzych. Nikt za Ciebie życia nie przeżyje. Ty i tylko Ty możesz decydować więc o tym, jak będzie ono wyglądało.
Ale z drugiej strony... Rozumiesz rodziców. Martwią się, jesteś ich dzieckiem. Dlatego masz wyrzuty sumienia.
Pamiętaj, to Twoje życie i nikt nie może za Ciebie wiecznie podejmować decyzji. Kiedyś trzeba podjąć tę decyzję, wziąć życie w swoje ręce i uświadomić rodzicom, że nie jesteś już bobasem. Podziękować za troskę, ale dać konkretnie do zrozumienia, że na Ciebie już czas i powinieneś sam podjąć decyzję o tym, kim będziesz w przyszłości. Kim jesteś teraz. Nie pozwól, by jakakolwiek negatywna sytuacja/opinia wpłynęła na Twoje życie. Zadaj sobie pytanie - czy za 5 lat będzie miało znaczenie to, czym teraz aż tak się przejmuję? Gwarantuję Ci, że w 99% przypadków nie będzie miało najmniejszego :)
"Przeżyj swoje życie tak, żeby na łożu śmierci powiedzieć sobie - ale ku*wa było zajebiście!"
I z tym cytatem Was dziś zostawię :) Podzielcie się przemyśleniami na ten temat w komentarzach, jeśli macie ochotę :)
Komentarze
Prześlij komentarz