Tak. Uwielbiam ludzi z zagranicy.
Zwłaszcza z Wielkiej Brytanii.
Dlaczego?
Pracuję w sklepie, w którym jest spory nacisk na obsługę klienta. Nie może być tak, że ktoś wejdzie i nie zostanie mu chociaż zaproponowana pomoc.
Kiedy podejdę do Polaka/Polki - w większości na 'Dzień dobry, mogę Pani/Panu w czymś pomóc, może w czymś doradzić?' dostaję krótkie i soczyste 'Nie.'
Ja naprawdę rozumiem, że są ludzie, którzy nie znoszą, jak się im 'przeszkadza' w samotnym sprawdzaniu i wybieraniu.
Ale wystarczy powiedzieć 'Nie, dziękuję.' i jest ok. Jak słyszę krótkie i chamskie 'nie' mam wrażenie, że ktoś mówi 'nie, spierdalaj.' Przepraszam, ale tak to zawsze brzmi. Jest to cholernie denerwujące i naprawdę demotywuje do bycia miłym i kochanym, pomocnym sprzedawcą.
Ogromna różnica natomiast jest w przypadku klientów zagranicznych. Zdarzają się owszem i takie osoby jak wymienione wyżej, ale jest ich może 10%.
Najbardziej uwielbiam obsługiwać klientów z Wysp Brytyjskich. Są na maksa uprzejmi, pozytywni, zawsze za wszystko podziękują, za każdą podpowiedź, na wejściu zawsze się uśmiechają, a kiedy już pomaga się takiemu klientowi to po chwili rozmawia się z nim jak z dobrym starym znajomym.
Dlaczego nie może tak być w Polsce?
Inna mentalność.
I to mnie boli.
Przez to uważam, że nie powinnam mieszkać w Polsce, bo kiedy ja uśmiecham się czasami do obcych ludzi w odpowiedzi dostaję minę pt. 'what the hell?'.
A już nie daj boże jak obcemu powiem 'super bluza, świetnie leży!'
Wtedy to już totalnie wysłaliby mnie do wariatkowa...
Serio?
Komentarze
Prześlij komentarz