Przejdź do głównej zawartości

#82 Najlepsze wegańskie przepisy, czyli jak polubiłam tofu (TYGODNIK)

Kiedyś zrobiłam ankietę na Instagramie, czy chcielibyście wiedzieć co sądzę na temat wegańskiej diety, wegańskiego stylu życia i pomyślałam, że to dobry moment, żeby Wam o tym opowiedzieć :)


#tryingtobevege

Ten hashtag mi bardzo często towarzyszy ostatnimi czasy. Nawet nie pamiętam, gdzie pierwszy raz go zobaczyłam, ale jest idealnie opisującym mój stan "jedzeniowy" aktualnie. ;)


Od początku. Od... Chyba dwóch (?) lat nie piję mleka krowiego. Przestałam je pić, bo bardzo mi szkodziło w kwestiach żołądkowo-jelitowych. Nic ciekawego :) Próbowałam mleka bez laktozy, ale działało na mnie identycznie jak normalne. Hm. No coś tu nie gra.
Rozmawiałam wtedy z mamą przez telefon i jej o tym powiedziałam. Uświadomiła mi, że jak byłam małym bobo miałam skazę białkową. I że prawdopodobnie mogę mieć uczulenie (czy nietolerancję? nie znam się na medycznej terminologii) na białka kazeinowe. Cokolwiek to jest. W każdym razie z tego co się wywiedziałam (ach, internet):



Białka kazeinowe stanowią około 80% całkowitej puli białek wchodzących w skład mleka krowiego. Alergia na ten produkt jest jednym z głównych problemów zdrowotnych dzieci, a nadwrażliwość na białka mleka jest uznawana za jeden z pierwszych objawów choroby atopowej u najmłodszych. Szacuje się, że kazeina odpowiada aż za 60% przypadków alergii na mleko krowie. Jednak alergia ta nie musi być wywołana wyłącznie przez białka kazeinowe. Za uczulenie mogą być także odpowiedzialne β-laktoglobulina i α-laktoglobulina, czyli białka serwatkowe. (źródło: onet.pl)

Jeśli ktoś bardziej zna się na biologii, to prędzej będzie wiedział o co chodzi :)

W każdym razie. Mleka nie piję od bardzo długiego czasu, tak samo jogurtów, twarogu. Przez jeszcze baaaaardzo długi czas jadłam śmietanę (ale rzadko, jako zabielenie zupy lub czasem w mizerii). Nadal jem żółty ser, bo to jedyna rzecz nabiałowa, której nie jestem w stanie sobie odmówić, kocham żółty ser. :( Istnieją oczywiście wegańskie zamienniki, ale nie są tak łatwo dostępne i sporo droższe - ale przepyszne! Pierwszy wegański ser jaki spróbowałam to ser wędzony z Violife kupiony w sklepie Evergreen. Ach! Jakie to było pyszne! Jestem cały czas pełna podziwu jak można zrobić wegańskie odpowiedniki rzeczy niewegańskich, które smakują niemalże identycznie! 


Od mniej więcej półtora roku oglądam wegańską sferę YouTube, mało testowałam przepisów - raz zrobiłam tofu i było przeeeeeokropne :( Znaczy tak. W smaku było dobre, ale konsystencja była straszna i nie powiem co mi przypominała... 


Ale potem... Trafiłam na kanał Madeleine Olivia. I przepadłam. Nie dość, że akcent (kocham akcent brytyjski, taki fun fact o mnie), nie dość że montaż, sposób kręcenia, proste przepisy - no i zaczęłam gotować. Teraz takie przepisy jak makaron z hummusem i pomidorkami czy zupa z czerwoną soczewicą trafiły do mojego stałego jadłospisu i nie zamierzam ich stamtąd usuwać :D 




Co ja uważam na temat wegańskiego stylu życia? 
1. Boję się obejrzeć dokumentów typu "Cowspiracy", bo mam wrażenie, że o ile ludzkie cierpienie nie rusza mnie zazwyczaj za bardzo (ach, to życie bez uczuć) tak cierpienie zwierząt skrzywdzi moją psychikę na zawsze. Czytam o tym, jak traktuje się zwierzęta, słucham osób, które się na tym znają, ale filmów boję się obejrzeć. 
2. Mleka nie piję, bo nie mogę, ale dowiedziałam się co nieco ostatnio o tym, jak traktuje się cielaczki i tym bardziej nie będę go pić i staram się odrzucić żółty ser całkowicie.
Mleka wybieram roślinne - najbardziej lubię owsiane, czasami piję ryżowe. Sojowego staram się nie pić dużo.

3. Mięsa nie jem - nigdy za nim nie przepadałam, wędliny jadałam tylko wybrane (wybredność level milion), a z mięs mięs to jadałam tylko "schabowe" z kurczaka. Cała reszta - mogła dla mnie nie istnieć i jeśli już cokolwiek jadłam to tylko z grzeczności.
Teraz mięsa nie jem praktycznie wcale. Praktycznie, bo zdarzy mi się mieć ochotę na parówki czy np leczo z kiełbasą. Ale jeśli mam już to leczo z kiełbasą, to go nie wyrzucę. Wtedy ląduje u Damiana na talerzu ;)

4. Tofu. Dla mnie od zawsze kontrowersyjna kwestia, no bo jak to wygląda :D Ale! Ostatnio była promocja w Lidlu i kupiłam 6 opakowań... No jak już kupiłam to szukałam przepisu, żeby je użyć i żeby było pycha :) Wygrał ryż z tofu wg tego przepisu oraz kanapki ze smażonym tofu.

5. Podejście do jedzenia. Chyba najważniejsza kwestia. Ja kocham jeść. "Jedzenie jest sensem życia." - to słowa mojej bardzo dobrej kumpeli, która zdecydowanie ma rację. ;) A tak całkiem na poważnie. Nie jem mięsa, nie piję mleka, jajka jem bardzo rzadko, naprawdę bardzo rzadko. Jedyną rzeczą, którą nadal lubię i która nie jest wegańska to żółty ser :( I to jest blokada, która nie tylko mnie dotyczy/ła, więc to mnie trochę pociesza, że jest jeszcze dla mnie szansa :D
Ale ja zdecydowanie bardziej wolę podejście... Na luzie. Czyli. Ja sama sobie gotuję wegetariańsko/wegańsko. Na mieście wybieram opcje wege. Ale jak idę do babci i babcia chce mi zrobić frajdę robiąc moje ulubione ciasto, które nie jest wegańskie, to zjem jeden kawałek, bo wiem, że zrobiła to dla mnie ;) Nie każdy musi rozumieć i wspierać to, jak ja decyduję o swoim jedzeniu, więc nie mogę robić komukolwiek wyrzutów, że podaje mi niewegańskie opcje. 

Podsumowując - mega popieram wegetariańskie/wegańskie podejście do jedzenia i życia, ale nie dajmy się zwariować. Tak po prostu ;)



Zapachem tygodnia jest na pewno Honey Tabac z Woodwicka :) Ach, mocny, intensywny, jak bardzo mocne męskie perfumy. A nuty zapachowe?
Biały miód oraz palony tytoń ożywione nutami soczystej pomarańczy.


A Wy? Jakie macie podejście do weganizmu i do osób na takiej diecie? Jestem mega ciekawa! :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

#34 It's a beautiful lie.

Siemaneczko! :) Jak zwykle przepraszam za tak długą przerwę w blogowaniu.. Tym razem przyczynił się do tego brak internetu :/ Na szczęście już wróciłam, ale po kolei. Ostatni miesiąc... Cóż. Był i jest dość ciężki dla mojej psychiki. Doszło mi trochę stresów, których niestety sama sobie dołożyłam. Nawarzyłam piwa, więc teraz muszę je pić. U mnie takie picie piwa trochę trwa... Więc chcąc nie chcąc o naprawdę dobry humor u mnie ostatnio ciężko ;) O czym dzisiaj? O ściemie. Kilka sytuacji, które się ostatnio wydarzyły dały mi trochę do myślenia. Sytuacje, które sama stworzyłam bądź które stworzył ktoś mi bliski i które... zabolały dużo bardziej, niż powinny. Jak wiecie (a przynajmniej powinniście) nie przejmuję się opinią i działaniem innych. Jednak kiedy jest mi to osoba bliska stanę na głowie, żeby nie popełniła błędu, który sama popełniłam... Nie wiem, czy to dobrze czy źle, ale tak już mam. Bliscy są dla mnie ważniejsi ode mnie.  Siedzę teraz i zastanawiam się, czy moje postę...

#11 Personalnie.

Cześć! Dzisiaj ciekawy zbieg okoliczności, ale to zaraz samo się wyjaśni :) Ten post będzie totalnie osobisty, więc mogę mieć tylko nadzieję, że nikt nie odbierze tego w sposób, w który nie powinien. Let's get it started! Dokładnie 6 lat temu odbył się mój pierwszy koncert zespołu, którego fanką (jak ja nienawidzę tego słowa, ale jakiego innego tu użyć? pomysły w komentarzach ;)) jestem do dziś i na pewno będę jeszcze długo. O kim mowa? Oczywiście o Afromental, którzy w tym roku mają swoje 11-lecie istnienia (11 post - 11 lat, to nie było celowe, właśnie sobie to uświadomiłam:P). Czy wtedy spodziewałam się jak bardzo będą mieli wpływ na moje życie? Oczywiście, że nie. Ale wszystko po kolei. Słuchać Afromental zaczęłam... No właśnie, to jest dobre pytanie, bo nie wiem przez co/kogo. Pamiętam jedynie, że w wakacje 2009 roku już stali się tym, czego słuchałam najczęściej (czytaj - cały czas). Siłą rzeczy więc kiedy dostałam w prezencie dwupak płyt "The Breakthru" i "P...

#15 Podsumowanie miesiąca.

Hej wszystkim! :) Jak Wam mija Halloween? :> Ja w zasadzie nie obchodzę tego dnia jakoś szczególnie, ale biorąc pod uwagę, że jutro mam wolne to dziś oglądam filmy (zdecydowanie halloween'owe, ale ja innych nie oglądam). Na pierwszy ogień poszedł 'Sinister'. Polecam jeśli lubicie dobre horrory :) Ale nie o tym dziś! W związku z tym, że dziś mamy ostatni dzień października nadszedł czas na małe podsumowanie. 1. Czego nauczyłam się w tym miesiącu? *że nigdy to, co sami przeżywamy, nie jest najgorszym ze wszystkich. Wiecie co mam na myśli. Rozmawiamy z kimś, mówimy jak to u nas chujowo bo to, bo tamto, bo ten zrobił to, tamta powiedziała tamto. I nagle okazuje się, że nasz rozmówca przechodzi teraz przez coś podobnego ale w dużo gorszym wydaniu, że ma za sobą wydarzenia, o których Ty czy ja słyszeliśmy jedynie w telewizyjnych wiadomościach... Nagle uświadamiamy sobie, że nasze 'problemy' i 'przeżycia' są totalnie niczym w porównaniu do tego co przeżył/prz...