Heeeeeeeeej wszystkim! :) Piszę do Was póki mam trochę czasu, bo w tym tygodniu akurat z tym aspektem będzie ciężko... Ale do tematu :)
Nie wiem własciwie od której strony zacząć ten temat. Może cos po kolei. Od kilku miesięcy pracuję na kasie w jednym z najpopularniejszych supermarketów. Zazwyczaj po 8 godzin dziennie, czasami 10. Niby standard, no nie? Tak. Tylko weźcie pod uwagę, ilu ludzi spotykam przez te kilka godzin. Ilu totalnie różnych ludzi. Miłych, starszych, młodych, wrednych. Czasami totalnie nieznosnych a czasami aż chciałoby się z nimi porozmawiać dłużej. Zwykle te gorsze sytuacje zostają dłużej w pamięci, ale miałam też kilka mega miłych sytuacji, które na pewno na bardzo długi czas mi utkwią w głowie.
Chociażby jeden z najmilszych przykładów. Wola, któras już z kolei godzina mojej pracy.
Z samego rana trafiły mi się dwie tak wredne i chamskie klientki, że wręcz najgorsze. Miałam już totalnie nerwy zszargane tamtego dnia, ale w związku z tym, że ja zawsze wychodzę z założenia 'Traktuj ludzi jak sam chcesz być traktowany' dla wszystkich pozostałych klientów byłam bardzo uprzejma. Jeden, drugi, trzeci, piętnasty klient. Zostało jakies 3h do końca pracy. Niskie cisnienie dało mi się we znaki i zaczęłam lekko przysypiać. Nagle bardzo miły pan. Po 50, bardzo uprzejmy. Widać, że za dużo kasy to on nie ma, kupił same podstawowe produkty i spytał, czy się na niego pogniewam jak mi bardzo drobnymi zapłaci bo mu za ciężko w kieszeni. Ze względu na to, że był bardzo miły to tylko się usmiechnęłam i powiedziałam, że oczywiscie, że się nie pogniewam. Przez swoje zmęczenie materiału musiałam się mocno skupić i kilka razy przeliczyć, czy na pewno dobrze policzyłam, za co go przeprosiłam. Zapytał, czy długo dzis siedzę, powiedział, że pewnie ludzie męczący itd. Oczywiscie z usmiechem odpowiedziałam, że nie jest tak źle, że zawsze mogło być gorzej, tylko że się źle czuję bo niskie cisnienie i usypiam...
-Kawa by się pani przydała.
-Niestety, kawa na mnie słabo działa, zaraz mi przejdzie, to tylko cisnienie.
-To w takim razie życzę Pani miłej pracy i samych miłych klientów.
-Dziękuję panu bardzo, do widzenia!
-Do widzenia. Nie minęło 10 minut. Dodam tylko, że siedziałam na ostatniej z możliwych kas, na samym końcu sklepu. Widzę owego pana, wraca. Pomyslałam, że może czegos zapomniał, patrzę pod kasę ale nic nie zostało. A Pan wraca z kubkiem kawy z Costy, stawia mi na kasie i mówi
-Żeby się Pani lepiej pracowało.
Zatkało mnie.
-Nie no, proszę zabrać, bez przesady, dam sobie radę!
-Proszę wziąć, jest pani bardzo miła, co się tu rzadko zdarza, niech się pani lepiej pracuje, obym na panią jeszcze trafił, do widzenia! W takich momentach wraca mi wiara w ludzkosć. Kubek zachowałam, a tamta kawa smakowała jak żadna inna :)
Do dzisiejszego posta tak naprawdę zainspirowały mnie obserwacje. Jechałam autobusem do domu, zauważyłam rodzinę - rodzice i synek, miał może 4 latka. Co mnie 'zaciekawiło' to to, że posługiwali się językiem migowym. Chwilę później dostrzegłam aparaty słuchowe na głowie 'mamy'. Ale co było w tym wszystkim najważniejsze - smiali się, widać, że się kochają. Tak pomyslałam - przeciętna i być może stereotypowa polska rodzina (pewnie nie tylko polska, ale tak do stereotypu mi pasuje) w takiej sytuacji - utraty słuchu jednego z członków rodziny - załamałaby się. Nie byłaby w stanie zachowywać się do tego stopnia radosnie.
Własnie stąd moje dzisiejsze przemyslenia - tyle w swoim życiu mamy, tyle dostajemy a potrafimy i tak zrobić z siebie najgorsze ofiary losu. Osobiscie czasami też się na tym łapię, ale staram się to ograniczać do minimum. Ile razy potrafimy marudzić - a to za długo w pracy, a to zmęczenie, a to katar mnie męczy, a to znowu wydałam 10zł za dużo. Życie mamy jedno, dostajemy od niego tak dużo, a mimo to narzekamy na wszystko wokół. Proste marudzenia można przekształcić w plusy - mam pracę, jesli się zmęczyłam to szybciej zasnę, katar ma 60% osób, bo jest okres przeziębień, a wydane 10zł zaoszczędzę odmawiając sobie kolejny raz chipsów i coli. Ostatnimi czasy jestem 'mistrzem' widzenia plusów w minusach, hahahaha.
Dlatego pamiętajcie - cieszcie się tym, co dostajecie od życia. A w najgorszych jak nam się wydaje momentach polecam pomysleć sobie - zawsze mogło być gorzej. Zawsze mogłam być w pracy 12 a nie 10 godzin, zawsze mogłam złamać nogę więc już z dwojga złego wolę katar :D Always appreciate your life :)
Nie wiem własciwie od której strony zacząć ten temat. Może cos po kolei. Od kilku miesięcy pracuję na kasie w jednym z najpopularniejszych supermarketów. Zazwyczaj po 8 godzin dziennie, czasami 10. Niby standard, no nie? Tak. Tylko weźcie pod uwagę, ilu ludzi spotykam przez te kilka godzin. Ilu totalnie różnych ludzi. Miłych, starszych, młodych, wrednych. Czasami totalnie nieznosnych a czasami aż chciałoby się z nimi porozmawiać dłużej. Zwykle te gorsze sytuacje zostają dłużej w pamięci, ale miałam też kilka mega miłych sytuacji, które na pewno na bardzo długi czas mi utkwią w głowie.
Chociażby jeden z najmilszych przykładów. Wola, któras już z kolei godzina mojej pracy.
Z samego rana trafiły mi się dwie tak wredne i chamskie klientki, że wręcz najgorsze. Miałam już totalnie nerwy zszargane tamtego dnia, ale w związku z tym, że ja zawsze wychodzę z założenia 'Traktuj ludzi jak sam chcesz być traktowany' dla wszystkich pozostałych klientów byłam bardzo uprzejma. Jeden, drugi, trzeci, piętnasty klient. Zostało jakies 3h do końca pracy. Niskie cisnienie dało mi się we znaki i zaczęłam lekko przysypiać. Nagle bardzo miły pan. Po 50, bardzo uprzejmy. Widać, że za dużo kasy to on nie ma, kupił same podstawowe produkty i spytał, czy się na niego pogniewam jak mi bardzo drobnymi zapłaci bo mu za ciężko w kieszeni. Ze względu na to, że był bardzo miły to tylko się usmiechnęłam i powiedziałam, że oczywiscie, że się nie pogniewam. Przez swoje zmęczenie materiału musiałam się mocno skupić i kilka razy przeliczyć, czy na pewno dobrze policzyłam, za co go przeprosiłam. Zapytał, czy długo dzis siedzę, powiedział, że pewnie ludzie męczący itd. Oczywiscie z usmiechem odpowiedziałam, że nie jest tak źle, że zawsze mogło być gorzej, tylko że się źle czuję bo niskie cisnienie i usypiam...
-Kawa by się pani przydała.
-Niestety, kawa na mnie słabo działa, zaraz mi przejdzie, to tylko cisnienie.
-To w takim razie życzę Pani miłej pracy i samych miłych klientów.
-Dziękuję panu bardzo, do widzenia!
-Do widzenia. Nie minęło 10 minut. Dodam tylko, że siedziałam na ostatniej z możliwych kas, na samym końcu sklepu. Widzę owego pana, wraca. Pomyslałam, że może czegos zapomniał, patrzę pod kasę ale nic nie zostało. A Pan wraca z kubkiem kawy z Costy, stawia mi na kasie i mówi
-Żeby się Pani lepiej pracowało.
Zatkało mnie.
-Nie no, proszę zabrać, bez przesady, dam sobie radę!
-Proszę wziąć, jest pani bardzo miła, co się tu rzadko zdarza, niech się pani lepiej pracuje, obym na panią jeszcze trafił, do widzenia! W takich momentach wraca mi wiara w ludzkosć. Kubek zachowałam, a tamta kawa smakowała jak żadna inna :)
Do dzisiejszego posta tak naprawdę zainspirowały mnie obserwacje. Jechałam autobusem do domu, zauważyłam rodzinę - rodzice i synek, miał może 4 latka. Co mnie 'zaciekawiło' to to, że posługiwali się językiem migowym. Chwilę później dostrzegłam aparaty słuchowe na głowie 'mamy'. Ale co było w tym wszystkim najważniejsze - smiali się, widać, że się kochają. Tak pomyslałam - przeciętna i być może stereotypowa polska rodzina (pewnie nie tylko polska, ale tak do stereotypu mi pasuje) w takiej sytuacji - utraty słuchu jednego z członków rodziny - załamałaby się. Nie byłaby w stanie zachowywać się do tego stopnia radosnie.
Własnie stąd moje dzisiejsze przemyslenia - tyle w swoim życiu mamy, tyle dostajemy a potrafimy i tak zrobić z siebie najgorsze ofiary losu. Osobiscie czasami też się na tym łapię, ale staram się to ograniczać do minimum. Ile razy potrafimy marudzić - a to za długo w pracy, a to zmęczenie, a to katar mnie męczy, a to znowu wydałam 10zł za dużo. Życie mamy jedno, dostajemy od niego tak dużo, a mimo to narzekamy na wszystko wokół. Proste marudzenia można przekształcić w plusy - mam pracę, jesli się zmęczyłam to szybciej zasnę, katar ma 60% osób, bo jest okres przeziębień, a wydane 10zł zaoszczędzę odmawiając sobie kolejny raz chipsów i coli. Ostatnimi czasy jestem 'mistrzem' widzenia plusów w minusach, hahahaha.
Dlatego pamiętajcie - cieszcie się tym, co dostajecie od życia. A w najgorszych jak nam się wydaje momentach polecam pomysleć sobie - zawsze mogło być gorzej. Zawsze mogłam być w pracy 12 a nie 10 godzin, zawsze mogłam złamać nogę więc już z dwojga złego wolę katar :D Always appreciate your life :)
Komentarze
Prześlij komentarz